O Czystości i wstrzemięźliwości czasowej oraz całkowitej, tzw. "białym" małżeństwie - Apoftegmaty Ojców Pustyni

O Czystości i wstrzemięźliwości czasowej oraz całkowitej

Dziś przytoczę kilka fragmentów na temat czystości w małżeństwie. Chciałam poruszyć ten temat, ponieważ żyjemy dziś w czasie wielkiej rozwiązłości i nieczystości, a z drugiej strony - ze strony Kościoła, za mało mówi się o czystości w małżeństwie. Mówi się o NPR, namawia do tego aby były rodziny 3+, 4+ itd. i mam wrażenie, że tak jakby wypiera się tzw. "białe" małżeństwa. Kiedyś byłam ich zupełnym przeciwnikiem i uważałam, że to fanaberia, albo jakaś duchowa pycha. Jednak teraz, po lekturze Apoftegmatów Ojców Pustyni zmieniłam zdanie... .* Dlatego też postanowiłam przytoczyć wybrane fragmenty z "Apoftegmatów Ojców Pustyni", aby inni dowiedzieli się tego, co mi się udało dowiedzieć, a co odmieniło moje spojrzenie na ten temat. Może komuś to pomoże.

* Warto tu jednak zaznaczyć, że prawdziwe "białe" małżeństwo powinno polegać nie tylko na braku współżycia, ale również na "czystym" zachowaniu, ubiorze itd. Nie powinny mieć miejsca takie sytuacje, że ludzie nie współżyją, ale widzą siebie nago lub kobieta ubiera się nieskromnie, albo siada mężowi na kolanach, dotyka go w niestosowny dla czystości sposób albo on ją itp. "Białe" oznacza, że małżonkowie powinni zachować wobec siebie dystans cielesny, jak również w zachowaniu i słowach - tak, jakby byli sobie "obcy" - a raczej jak "brat z siostrą".

Wiem, że z jednej strony Apostoł mówił, aby siebie nie unikać w małżeństwie z powodu niebezpieczeństwa grzechu, ale z drugiej strony również namawiał do czystości (1 Kor 7, 1-9). Są to więc dwie różne drogi, jednak obie dobre i prowadzące do Boga. Po prostu każdy wybiera swoją drogę. Jeśli jeden żyje samotnie (i w czystości) dla Pana, a drugi żyje z żoną (i współżyje z nią zgodnie z nauką KK) również dla Pana, to obie te drogi są dobre - bo są dla Pana. Są wreszcie tacy, którzy łączą obie te drogi, czyli żyją w małżeństwie, lecz w czystości - czyli w "białym" małżeństwie. I ta droga również, jeśli jest dla Pana, to jest dobra. W czystości małżeńskiej można żyć przez jakiś czas - jak to Apostoł mówi "na pewien czas, za obopólną zgodą", albo aż do śmierci - jak w przypadku królowej św. Kingi, żony Bolesława Wstydliwego.
Tak więc zobaczmy, co mówią o tym abbowie.  


Apoftegmaty Ojców Pustyni - TYNIEC wyd. Benedyktynów

(O świętym habicie mnichów)
Ogrodnik


Mówił starzec: Był pewien starzec, mieszkający na pustyni, który przez wiele lat służył Bogu; i prosił: Panie, powiedz, czy ci się podoba moje życie. I zobaczył anioła, który mu powiedział: Jeszcześ nie doszedł do miary ogrodnika, mieszkającego tam a tam. Starzec zdziwił się i powiedział do siebie: Pójdę do tego miasta i zobaczę go, i dowiem się, co on takiego robi, że to przewyższa wartość moich tyloletnich prac i trudów. Poszedł więc starzec i przybył do miejscowości wskazanej przez anioła; i znalazł owego człowieka, który siedział właśnie i sprzedawał jarzyny. Starzec usiadł przy nim i siedział aż do wieczora; a kiedy tamten odchodził, rzekł mu starzec: Czy mógłbyś, bracie, przyjąć mnie na tę noc do swojej chaty? Ów człowiek przyjął go z wielką radością. Kiedy więc przyszli do chaty i ten człowiek przygotował wszystko do spoczynku starca, starzec poprosił: Zrób mi łaskę, bracie, i wyjaw mi swój sposób życia. A gdy ten człowiek nie chciał nic powiedzieć, starzec błagał go długo. Wreszcie on dał się uprosić i rzekł: Jadam tylko wieczorem i tyle tylko, ile do życia potrzeba; resztę daję proszącym, a jeśli spotkam sługi Boże, im oddaję. A kiedy wstaję rano, zanim się wezmę do pracy, mówię sobie, że całe miasto, od najmniejszego do największego, wszyscy wejdą do Królestwa dzięki swym sprawiedliwym uczynkom, a ja jeden otrzymam karę za swoje grzechy. I znów wieczorem, przed pójściem spać, mówię sobie to samo. Kiedy to starzec usłyszał, odrzekł: Dobry jest taki sposób życia, ale nie może przewyższać moich tyloletnich trudów. I kiedy mieli zacząć jeść, usłyszał starzec na drodze jakieś śpiewy, bo chatka ogrodnika stała przy drodze. I rzekł mu starzec: Bracie, ty, który pragniesz żyć dla Boga, jakże to mieszkasz w takim miejscu? Czyż się nie oburzasz, kiedy słyszysz takie śpiewki? On odpowiedział: Powiadam ci, abba, wcale się nie oburzyłem ani nie zgorszyłem. Gdy to starzec usłyszał, zapytał: Cóż więc myślałeś w sercu, gdyś ich słuchał? On na to: Że na pewno wejdą do Królestwa. Słysząc to starzec zdumiał się i rzekł: Oto jest dzieło, przewyższające mój wieloletni trud! I padając do nóg tamtego, wyznał: Wybacz mi, bracie, nie doszedłem jeszcze do tej miary. I nic już nie jadł, ale wrócił na pustynię.
(źródło: Apoftegmaty Ojców Pustyni. Tom 4; str. 180, N 67(1067); wyd. TYNIEC - link do wydawnictwa)

(Opowiadania dla duszy pożyteczne)
O biedaku (przyp. wł. szewcu),
który modlił się w świątyni przeczystej Bogurodzicy Chalkoprateia


1. Pewien sekretarz cesarski opowiadał, co następuje: "Wszedłem raz do świątyni świętej Bogurodzicy w Chalkoprateia, aby wziąć udział w wigiliach pochwalnych. W tymże świętym kościele, w sobotę o świcie, gdy modliłem się i śpiewałem psalmy, ujrzałem jakiegoś żebraka ubranego w łachmany i modlącego się gorliwie, który ze łzami padał na kolana? Zdziwiła mnie ta tak wielka gorliwość. Gdy zaczęły piać koguty, wyszedł on z tego świętego Kościoła. Ja również wyszedłem i zacząłem iść za nim, aż doszedł do bram kościoła świętego Jana Ewangelisty Teologa zwanego Diippen. Tam trzykrotnie padł na kolana i zaczął się modlić. A oto drzwi świętego kościoła same się otwarły i on wszedł do niego. Ja pozostałem na zewnątrz w miejscu ukrytym i zdumiewałem się z powodu cudu, który miał miejsce. Gdy on się w nim pomodlił, wyszedł i natychmiast zamknęły się drzwi tego świętego kościoła. On zaś udał się do niższego portyku Wielkiego Kościoła, a ja poszedłem za nim. On wszedł do jednej z ubogich chatek, w których mieszkają biedacy z portyku i zamknął drzwi. Ja pozostawiłem znak na drzwiach i powróciłem. Ponieważ jakaś służba zatrzymywała mnie w sobotę i niedzielę, nie mogłem się udać na poszukiwanie tego człowieka.
2. Poszedłem tam w poniedziałek, odnalazłem znak, który uczyniłem na jego drzwiach i zobaczywszy kobietę, która tam siedziała, rzekłem do niej: gdzie jest mężczyzna, który tu mieszka? Ona odrzekła: Mówisz o moim mężu, panie? Ja na to do niej: Mówię o człowieku, który tu mieszka, a nie wiem, czy to jest twój mąż. Ona na to: Nikt tu nie przebywa, jak tylko ja i mój mąż; jest on szewcem i poszedł na rynek, aby sprzedać swoje wyroby, czemu szukasz go, panie? Ja zaś zmieniając mowę, rzekłem: Pragnę zamówić u niego sandały. Na to ona: Jeśli zechcesz zaczekać, aż przyjdzie, uczyni, co każesz. Ja zaś wyciągnąłem sztukę złota i dałem jej, mówiąc: Weź ją i kup, co potrzeba, abym mógł wraz z wami spożyć posiłek. Na to ona rzekła: Czy w tak śmierdzącej i biednej chatce, panie mój, chcesz spożyć posiłek? Odpowiedziałem jej: To nic nie znaczy, bo dom mój jest daleko stąd i nie mogę do niego wrócić, a następnie tu znowu powrócić. Ona więc odeszła, zakupiła, co było potrzebne, i przyniosła.
3. Gdy przyszedł jej mąż, padł przede mną na twarz i zapytał: Czego chcesz, panie mój? Ja mu na to: Przyszedłem u ciebie zamówić sandały dla moich ludzi. On na to: Panie mój, nie jestem takim rzemieślnikiem, bym mógł wykonać pracę, jakiej ci potrzeba. <<Powiedziałem ci, że chcę, abyś je zrobił moim ludziom, jakiekolwiek by one były, a ponadto zjeść posiłek, a po nim zawrzemy umowę.>> On zaś: Jakże zdołasz, mój panie, zjeść posiłek w tym naszym biednym mieszkaniu? Ja znowu do niego: Wszystko to nic nie znaczy i ja tu chcę dziś zjeść posiłek. Gdy więc zjadłem razem z nim i jego żoną, powiedziałem do żony po posiłku: Odejdź teraz gdziekolwiek na chwilę, mam bowiem coś do powiedzenia twojemu mężowi na osobności.
4. Gdy więc ona odeszła, rzekłem do tego człowieka: W sobotę, gdy byłem, na wigilii w kościele Najświętszej Dziewicy w Chalkoprateia, widziałem, jak gorliwie się modliłeś, a gdy wyszedłeś o pianiu kogutów, wyszedłem także ja, aby ci towarzyszyć, i gdy doszedłeś do drzwi czcigodnego kościoła św. Jana Ewangelisty i Teologa, zobaczyłem jak trzy razy upadłeś na twarz i drzwi same się otwarły i tam wszedłeś, i znowu same się zamknęły. A gdy to ujrzałem, upewniłem się, że ty jesteś sługą Boga. Na miłość Boga, nie ukrywaj przede mną twoich cnót, abym i ja także mógł je naśladować i je osiągnąć, i w ten sposób otrzymać przebaczenie moich licznych grzechów. Gdy on to usłyszał, zaczerwienił się i zastanowiwszy się odrzekł: Ja, panie, nie mam zupełnie żadnej cnoty. Skoro jednak osądziłeś, abym ci odpowiedział, co za pomocą Boga czynię, nie ukryję przed twoją wielmożnością, ale na Boga, nie mów nic o mnie, dokąd Bóg nie uwolni mnie z tej ziemi. Jak widzisz uprawiam zawód szewca, a jeśli coś zarobię, dzielę to na trzy części": jedną - na nasze potrzeby, drugą - dla moich braci ubogich, trzecią zaś - aby zakupić to, co potrzebne jest dla wykonywania mojego zawodu. Pościmy co dzień aż do wieczora, ja i ta twoja służebnica, i nic innego nie jemy, jak tylko chleb i pijemy tylko wodę, i modlimy się całą noc. Dziś upływa dwadzieścia siedem lat, odkąd zawarliśmy małżeństwo, i Pan Bóg zachował nas w dziewictwie. Gdy to usłyszałem, sławiłem Boga, a po śmierci szewca ośmieliłem się to opowiedzieć dla pożytku słuchających.
(źródło: Apoftegmaty Ojców Pustyni. Tom 3; str. 364, opowiadania dla duszy pożyteczne - op. V; wyd. TYNIEC - link do wydawnictwa)

W powyższych opowiadaniach była mowa o całkowitej wstrzemięźliwości, przez cały czas trwania małżeństwa. Był to pokutny sposób życia, w całkowitym poświęceniu się dla Boga. Z innych źródeł, znamy również "białe" małżeństwo św. Kingi i Bolesława Wstydliwego. Jednak najbardziej znanym (dla nas Katolików) małżeństwem, żyjącym w całkowitej wstrzemięźliwości, było małżeństwo św. Józefa i Najświętszej Maryi Panny.